Prócz dobrej gry aktorskiej ten film nie ma dla mnie sensu. To takie poszukiwanie siebie, watpięnie, troche religii... i całościowo tworzy dziwny zlepek, który nie wciąga. Spodziewałam się czegoś o wiele lepszego.
Zgadzam się. Dokładnie takie samo mam wrażenie. Jakos nie mogę dostrzec tu głębszej idei. Została opowiedziana pewna historia i co w związku z tym ?? Co autor chciał tu przekazać? Nie rozumiem. Ani to sensacja ani rozrywka ani dramat. De Niro i Norton w takim czyms?Jakaś pomyłka.
*Unfaithful
Skoro film nie wciąga i spodziewałeś się czegoś o wiele lepszego to czemu ocenileś go na 4 w pięciostopmiowej skali?
Mam dokładnie takie samo zdanie. Skusiłam się na ten film ze względu na aktorów. Okazało się jednak, że reżyser prócz obsadzenia w czołówce kilku dobrych nazwisk nie miał żadnego innego pomysłu na tę produkcję. Totalny misz-masz, z którego nic nie wynika. Szkoda czasu.
Zgadzam się z Tobą. Obsada fajna, gra aktorów również ..a film... cóż.. mnie osobiście rozczarował.
No cóż, to i ja się dorzucę.
Film miał chyba pretendować do kina ambitnego, w wyszedł słabo wyreżyserowany, lekko psychologiczny mydłek.
Gdzieś tam w zarodku, pomysł był dobry, ale efekt końcowy daleki od uniesień.
Fabuła oraz postacie, zwłaszcza grana przez De Niro są kompletnie niewiarygodne. Ja tego (zachowanie się głównego
bohatera) po prostu nie kupuję.
Trochę dobrej gry aktorskiej gdy De Niro na początku przesłuchuje Nortona i to wszystko. Potem film staje się
strasznie irytujący.
Ode mnie 4/10.